P.S. Gorąco polecamy serial "Sherlock", którego jesteśmy zagorzałymi fankami.
MIŁEGO CZYTANIA!
_________________________________________________________
Amelia
- NELA! NELA! NELA! -
krzyknęłam wbiegając, tak jakoś o wschodzie słońca do domku
Posejdona. Kornelia obudzona nagłym hałasem wyskoczyła z łóżka
jak poparzona, a Nico spał. Czekaj, chwila, co do diaska tam robił
ten gnojek?
-C-Co? Pali się atakują,
misja, Mroczny przeszedł na dietę bez pączków?- spytała na jednym
wydechu
-Gorzej! Nie mamy kiecek na bal!
-Gorzej! Nie mamy kiecek na bal!
- Jaki bal kobieto! Jest
wcześnie, to znaczy późno, to znaczy nie wiem. Daj spać!-położyła
się obok Nico i próbowała spać
- Bal! Za tydzień! W obozie! Haaaalo! Pobudka! - mówiąc to wbiegłam do łazienki nalałam do kubka lodowatej wody, wróciłam i wylałam jej na twarz.
-Aaaa! Zimne! I mokre! - przez te krzyki obudził się Nico
- C-Co jest? Atakują? Powódź? Amelia wreszcie wyładniała?! - wytargałam go z łóżka i zaczęłam policzkować
- Bal! Za tydzień! W obozie! Haaaalo! Pobudka! - mówiąc to wbiegłam do łazienki nalałam do kubka lodowatej wody, wróciłam i wylałam jej na twarz.
-Aaaa! Zimne! I mokre! - przez te krzyki obudził się Nico
- C-Co jest? Atakują? Powódź? Amelia wreszcie wyładniała?! - wytargałam go z łóżka i zaczęłam policzkować
- CO! TO! MIAŁO! ZNACZYĆ! ANIOŁECZKU?! - każdemu słowu towarzyszyło uderzenie w twarz.
- O bogowie! Ała! Dobrze, że nie nosisz pierścionków!
-Ej! Nie kłóćcie się! Nico przestań! - wykrzyknęła Nela
- Ale to ona zaczęła!
- Ja?! Ja?! To ty zacząłeś mnie wyzywać!
- Spokój! Kłócicie się jak brat z siostrą! - razem z Nico spojrzałam się na nią ze zdziwieniem – Jesteście pewni, że nie macie ze sobą bliskiego pokrewieństwa nie licząc bogów?
- NIE!!!! CHYBA CIĘ POGIĘŁO?!!
- Dobra ja tam się nie mieszam. Amelia dasz mi chwilkę na ogarnięcie się?
- Jasne – powiedziałam i podeszłam do szafy żeby wyciągnąć dla niej jakieś ciuchy.
- Nico, może zobaczymy się na śniadaniu? - powiedziała Nela zaspanym głosem.
- Jasne – pocałował ją w czoło (o bosz!!! rzygam tęczą normalnie, jak oni mogą się tak... BLEEE!)
- Ej, czy możecie ograniczyć okazywanie waszej przeogromnej miłości do zupełnie totalnego i najbardziej zminimalizowanego minimum? - powiedziałam zirytowana i z lekka zażenowana ilością miłości w jednym pomieszczeniu.
- Ale o co ci chodzi? - powiedział Nico i znikną (bał się że znów oberwie... CYKOR!!!)
- Oj, nie rozumiesz, ja tam uważam to za urocze. - powiedziała Nela, a ja pozostawiając to bez komentarza ostentacyjnie rzuciłam jej ubrania i wymownym ruchem spojrzałam na zegarek. Nela wyszła z łazienki po pół godziny ale nie musiałyśmy się spieszyć więc mogę jej wybaczyć to drobne opóźnienie.
- Kobieto dlaczego tak wcześnie, jeszcze żadne sklepy nie są otwarte. - powiedziała.
- I tu się mylisz. Na trzydziestej siódmej alei, otwierają właśnie dzisiaj największy na Manhattanie sklep z kieckami! I mamy dokładnie trzydzieści trzy minuty i piętnaście sekund, aby tam dotrzeć. - pociągnęłam ją za rękę i pobiegłyśmy w stronę stajni, gdzie czekał przekupiony przeze mnie pączkami Mroczny. Gdy byłyśmy na miejscu Nela zapytała zdyszanym głosem:
- Od kiedy jesteś fanką porannego joggingu?
- Było się tyle nie byczyć na plaży z tym twoim kochasiem.
- Ej, możesz, przynajmniej przy mnie, tak o nim nie mówić? Co wy kurde macie z tym wzajemnym puszczaniem fochów?
- Wiesz taka praca. -
puściłam do niej oko i wskoczyłam na grzbiet naszego wiernego
rumaka. - Dalej ślamazaro! Manhattan czeka na naszą zajebistość!
- Zmień dilera dziewczyno, to cię kiedyś wykończy.-mruknęła.
- Ale co? Kto? Pączki? - powiedział Mroczny nie ogarniając tematu rozmowy. Nela wsiadła za mnie i wystartowaliśmy w stronę miasta. Dolecieliśmy w dziesięć minut, przed sklepem stał tłum dziewczyn. Przecisnęłyśmy się do drzwi i czekałyśmy, aż otworzą. Gdy tylko drzwi się otworzyły chłopak otwierający sklep prawie został stratowany. Musiało boleć bo jedna z dziewczyn nadepnęła mu na stopę obcasem.
- Zmień dilera dziewczyno, to cię kiedyś wykończy.-mruknęła.
- Ale co? Kto? Pączki? - powiedział Mroczny nie ogarniając tematu rozmowy. Nela wsiadła za mnie i wystartowaliśmy w stronę miasta. Dolecieliśmy w dziesięć minut, przed sklepem stał tłum dziewczyn. Przecisnęłyśmy się do drzwi i czekałyśmy, aż otworzą. Gdy tylko drzwi się otworzyły chłopak otwierający sklep prawie został stratowany. Musiało boleć bo jedna z dziewczyn nadepnęła mu na stopę obcasem.
W skrócie wyglądało to
tak: morze kiecek i tłum dziewczyn, proporcje mniej więcej jeden do
jednego. Koniec końców Nela wybrała zwiewną długą sukienkę
która u góry była czarna, a pod biustem przechodziła w turkusową,
a ja czarną, skórzaną, rozkloszowaną sięgającą do kolan
kieckę. Wyszłyśmy ze sklepu na dalsze polowania, tym razem naszym
celem stały się buty. Niczym serialowy Sherlock umazany krwią z
harpunem w ręku pędziłyśmy przez miasto. (Tak jesteśmy fankami).
Ja kupiłam sobie czarne lity wysadzane na słupku ćwiekami, a moja
towarzyszka w dokładnie takim samym kolorze jak jej sukienka
szpilki na zabójczo wysokim obcasie (Nie wiem jakim cudem się na tym
nie zabiła). Następnie udałyśmy się na śniadanie do kawiarni,
oczywiście przypałętał się ten czarny gbur i zaczęły się
czułości (prawie zwróciłam moje dopiero co zjedzone śniadanie,
co ja im zrobiłam, że mnie tak torturują?)
Po śniadanku wróciliśmy
do obozu, gdy tylko pojawiliśmy się na miejscu wezwano mnie i córkę
Posejdona do Wielkiego Domu i oznajmiono nam, że mamy się zająć
nowo przybyłymi herosami. Pobiegłyśmy odnieść zakupy i
ruszyłyśmy zająć się chłopcami. Bliźniakami, dziećmi Hermesa,
mieli ciemno blond włosy, błękitne oczy i jakoś tak po dziesięć
lat. Dostali się do obozu w niezłym szoku, z powodu ataku potworów,
byli przerażeni, zmęczeni i bardzo uroczy. Jak na dzieci przystało.
Chejron powiedział, że natychmiast muszą zacząć trening, bo
niebawem wakacje się skończą i zacznie się rok szkolny. Szkoda,
bo szybko mi te wakacje zleciały, a tak swoją drogą to nigdy tak
naprawdę nie chodziłam do prawdziwej szkoły, lekcje dawały mi
dzieci Ateny i Chejron. Pójście do szkoły stało się więc jednym
z moich marzeń. Ale wracając do tematu Jerry i Kris, byli
aniołkami, grzecznie wysłuchali tego co mówiłyśmy im
oprowadzając po obozie. Na końcu zaprowadziliśmy ich do domku
Hermesa, żeby się rozgościli i odpoczęli, tam na jakiś czas
przejęła ich Marta. Udałyśmy się w stronę areny bo czas na
lekcje powożenia rydwanem. Na miejscu czekał Percy, coś słabo
wyglądał.
- No nareszcie ile można czekać?! - zapytał
- Tyle ile trzeba. - odpyskowałam
- Nie pozw...
- Jesteś zdenerwowany, nie mogłeś dzisiaj w nocy zasnąć i się stresujesz ponieważ wieczorem chcesz zrobić coś co zmieni twoje i jeszcze jednej osoby życie, boisz się, że odmówi lub że to ty coś spaprzesz. I... - syn Posejdona ledwo powstrzymywał się przed uderzeniem mnie.
- No nareszcie ile można czekać?! - zapytał
- Tyle ile trzeba. - odpyskowałam
- Nie pozw...
- Jesteś zdenerwowany, nie mogłeś dzisiaj w nocy zasnąć i się stresujesz ponieważ wieczorem chcesz zrobić coś co zmieni twoje i jeszcze jednej osoby życie, boisz się, że odmówi lub że to ty coś spaprzesz. I... - syn Posejdona ledwo powstrzymywał się przed uderzeniem mnie.
-Zamknij się Amelio Evans!
To nie twoja sprawa! - wybuchną
- PERCY! Jak ty się do niej zwracasz?!- krzyknęła Nela.
- Przepraszam. - wybełkotał po chwili.
- PERCY! Jak ty się do niej zwracasz?!- krzyknęła Nela.
- Przepraszam. - wybełkotał po chwili.
Na koniec lekcji mieliśmy
wyścigi, takie tam między sobą, oczywiście ja i Nela wygrałyśmy,
bo jakżeby inaczej? Przy obiedzie olałam zasady i usiadłam z nią
ku wielkiemu (nie)zadowoleniu Nico.
-I jak tam dziewczyny? Jak na zajęciach?- spytał Nico.
-A jak do jasnego pioruna Zeusa miało niby być? - zapytałam sarkastycznie.
-Oj no dobra, tylko się pytam.
- Przestańcie
- Ale to...
- Obydwoje i to zaraz bo jak nie to zaraz będę musiała was stąd wywalić.
- Zabrzmiało groźnie. - powiedziałam. Nela tylko przewróciła oczami i poszła złożyć ofiarę. Po chwili razem z Nico poszliśmy w jej ślady.
-I jak tam dziewczyny? Jak na zajęciach?- spytał Nico.
-A jak do jasnego pioruna Zeusa miało niby być? - zapytałam sarkastycznie.
-Oj no dobra, tylko się pytam.
- Przestańcie
- Ale to...
- Obydwoje i to zaraz bo jak nie to zaraz będę musiała was stąd wywalić.
- Zabrzmiało groźnie. - powiedziałam. Nela tylko przewróciła oczami i poszła złożyć ofiarę. Po chwili razem z Nico poszliśmy w jej ślady.
- Jak przygotowania do balu?
- Nico znów spróbował zagadać
- A jak myślisz? Co robiłyśmy...
- Idą świetnie – przerwała mi Nela – mamy już najważniejsze.
- Czyli?
- A co takiego może być ważnego na balu?
- Jedzenie. - Ni stąd ni zowąd pojawił się Mroczny.
- Cooo?
- No co głodny jestem! A wy macie tu jedzenie! Mogę kawałek pizzy? - zwrócił się do Neli.
- Jasne, tylko że nie wiem jak ty możesz jeść tyle, przecież jesteś pegazem!
- Nie, ja jestem zarąbistym pegazem.
- Tak, wszyscy o tym wiemy nasz dzielny, podniebny rumaku. - powiedziałam do pana Jestem Ósmym Cudem Świata.
- A jak myślisz? Co robiłyśmy...
- Idą świetnie – przerwała mi Nela – mamy już najważniejsze.
- Czyli?
- A co takiego może być ważnego na balu?
- Jedzenie. - Ni stąd ni zowąd pojawił się Mroczny.
- Cooo?
- No co głodny jestem! A wy macie tu jedzenie! Mogę kawałek pizzy? - zwrócił się do Neli.
- Jasne, tylko że nie wiem jak ty możesz jeść tyle, przecież jesteś pegazem!
- Nie, ja jestem zarąbistym pegazem.
- Tak, wszyscy o tym wiemy nasz dzielny, podniebny rumaku. - powiedziałam do pana Jestem Ósmym Cudem Świata.
Nagle usłyszeliśmy krzyk,
a chwile potem zobaczyliśmy biegnącego, wymachującego rękoma
Percy'ego:
- Weźcie je ode mnie! Weźcie!- przyjrzałam się uważniej i zobaczyłam, że goni go stado os. Wybuchnęłam śmiechem. Syn Posejdona przebiegł obok pawilonu jadalnego, a chwile później było słychać wielki plusk i już wiedzieliśmy, że właśnie wpadł do jeziora.
- Oto wielki pogromca Kronosa i Gai, ucieka przed stadem os. - powiedziałam do Neli i Nico. Wszyscy parsknęliśmy śmiechem i w milej atmosferze skończyliśmy obiad. Po skończonym posiłku udałyśmy się z Nico do Jerrego i Krisa, by zacząć trening. Chłopcy czekali na nas przed domkiem Hermesa
- Hej! Jak wam się podoba obóz? - przywitała się Nela
- Jest fajnie. - powiedzieli – Kto to?
- To Nico Di Angelo syn Hadesa, Nico to są Jerry i Kris synowie Hermesa – przedstawiła ich sobie
- Cześć.
- Cześć. Kiedy zaczynamy trening?
- Teraz. Chodźcie najpierw musimy wam wybrać broń. - powiedziałam i ruszyliśmy w stronę zbrojowni. Chłopcy wybrali sobie po mieczu i ruszyliśmy w stronę areny. Była tam Annabeth, która wytłumaczyła im podstawy i stoczyła pokazowy pojedynek z Nico. (chyba nie muszę mówić kto wygrał) Dalsza część treningu przebiegła jak na mój gust zbyt spokojnie. Bliźniacy odpoczywali po treningu podczas, gdy no cóż ja i Nico zaczęliśmy znowu skakać sobie do gardeł, nie pamiętam o co poszło ale tym razem Gburek nie wytrzymał. Wyciągną miecz i zamachną się na mnie, szybko zrobiłam unik.
- Serio? Aniołeczku ale ty jesteś wolny, a do tego nie powinno się atakować nie uzbrojonej dziewczyny. - powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko i ironicznie. Wybełkotał coś niezrozumiałego co zapewne miało mnie obrazić i zamachną się ponownie ale znowu chybił. - No skoro nalegasz. - Pstryknęłam palcami i zanim się zorientował, był przykuty nożami do ściany areny.
- Jak ty to?!
- Cóż myślę, że to koniec.
Nela, wróciła (nawet nie wiem kiedy gdzieś poszła) i zaczęła wrzeszczeć
- Co tu się do cholery jasnej dzieje?! - odwróciła się od nas i powiedziała do bliźniaków – nie powtarzajcie tego nigdy, dobra?
- Jasne! - odpowiedzieli zgodnie i jakoś tak dziwnie się uśmiechnęli.
- Nie no znów mi się oberwie – zaczął marudzić Nico.
- O co tym razem poszło? - zapytała Nela zapobiegając dalszej awanturze.
- No cóż... - powiedziałam – tak w skrócie to skończony debil.
- Tego też nie powtarzajcie – znów zwróciła się do chłopców Kornelia. - O bogowie! To przecież nie jest powód żebyś go przybijała nożami do ściany!
- Jak to NIE?!
- Ty mnie nie denerwuj, okay?! Uwolnij go i to migiem!
- Ale mu się należało!
- Nie wiem czy możemy ale to on
- ten trup
- Weźcie je ode mnie! Weźcie!- przyjrzałam się uważniej i zobaczyłam, że goni go stado os. Wybuchnęłam śmiechem. Syn Posejdona przebiegł obok pawilonu jadalnego, a chwile później było słychać wielki plusk i już wiedzieliśmy, że właśnie wpadł do jeziora.
- Oto wielki pogromca Kronosa i Gai, ucieka przed stadem os. - powiedziałam do Neli i Nico. Wszyscy parsknęliśmy śmiechem i w milej atmosferze skończyliśmy obiad. Po skończonym posiłku udałyśmy się z Nico do Jerrego i Krisa, by zacząć trening. Chłopcy czekali na nas przed domkiem Hermesa
- Hej! Jak wam się podoba obóz? - przywitała się Nela
- Jest fajnie. - powiedzieli – Kto to?
- To Nico Di Angelo syn Hadesa, Nico to są Jerry i Kris synowie Hermesa – przedstawiła ich sobie
- Cześć.
- Cześć. Kiedy zaczynamy trening?
- Teraz. Chodźcie najpierw musimy wam wybrać broń. - powiedziałam i ruszyliśmy w stronę zbrojowni. Chłopcy wybrali sobie po mieczu i ruszyliśmy w stronę areny. Była tam Annabeth, która wytłumaczyła im podstawy i stoczyła pokazowy pojedynek z Nico. (chyba nie muszę mówić kto wygrał) Dalsza część treningu przebiegła jak na mój gust zbyt spokojnie. Bliźniacy odpoczywali po treningu podczas, gdy no cóż ja i Nico zaczęliśmy znowu skakać sobie do gardeł, nie pamiętam o co poszło ale tym razem Gburek nie wytrzymał. Wyciągną miecz i zamachną się na mnie, szybko zrobiłam unik.
- Serio? Aniołeczku ale ty jesteś wolny, a do tego nie powinno się atakować nie uzbrojonej dziewczyny. - powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko i ironicznie. Wybełkotał coś niezrozumiałego co zapewne miało mnie obrazić i zamachną się ponownie ale znowu chybił. - No skoro nalegasz. - Pstryknęłam palcami i zanim się zorientował, był przykuty nożami do ściany areny.
- Jak ty to?!
- Cóż myślę, że to koniec.
Nela, wróciła (nawet nie wiem kiedy gdzieś poszła) i zaczęła wrzeszczeć
- Co tu się do cholery jasnej dzieje?! - odwróciła się od nas i powiedziała do bliźniaków – nie powtarzajcie tego nigdy, dobra?
- Jasne! - odpowiedzieli zgodnie i jakoś tak dziwnie się uśmiechnęli.
- Nie no znów mi się oberwie – zaczął marudzić Nico.
- O co tym razem poszło? - zapytała Nela zapobiegając dalszej awanturze.
- No cóż... - powiedziałam – tak w skrócie to skończony debil.
- Tego też nie powtarzajcie – znów zwróciła się do chłopców Kornelia. - O bogowie! To przecież nie jest powód żebyś go przybijała nożami do ściany!
- Jak to NIE?!
- Ty mnie nie denerwuj, okay?! Uwolnij go i to migiem!
- Ale mu się należało!
- Nie wiem czy możemy ale to on
- ten trup
- podniósł miecz
- na Ami
- pierwszy – mówili tak jakby... mieli mózg na spółkę.
- Nico? Jak to wytłumaczysz? - powiedziała oschle Nela.
- pierwszy – mówili tak jakby... mieli mózg na spółkę.
- Nico? Jak to wytłumaczysz? - powiedziała oschle Nela.
- No bo... jakby ci to
powiedzieć...
- Może słowami? Tak będzie najbardziej zrozumiale. - powiedziałam sarkastycznie do Aniołeczka.
- Przymknij się.
- Nico! Amelia! Czy moglibyście z łaski swej wielkiej przestać się kłócić?
- Po co? - zapytaliśmy równocześnie.
- Bo nie chcę tego słuchać, okay? Jestem już tym zmęczona, kiedy tylko zbliżycie się do siebie na dwa mety od razu zaczynacie sobie dogryzać! Możecie w końcu zawrzeć jakiś sojusz czy coś?
- Może słowami? Tak będzie najbardziej zrozumiale. - powiedziałam sarkastycznie do Aniołeczka.
- Przymknij się.
- Nico! Amelia! Czy moglibyście z łaski swej wielkiej przestać się kłócić?
- Po co? - zapytaliśmy równocześnie.
- Bo nie chcę tego słuchać, okay? Jestem już tym zmęczona, kiedy tylko zbliżycie się do siebie na dwa mety od razu zaczynacie sobie dogryzać! Możecie w końcu zawrzeć jakiś sojusz czy coś?
- A co jeśli nie? -
ciągnęłam.
- Wyjadę.
- Nela... - Nico wydawał się przerażony, zbladł (jeśli to w ogóle możliwe żeby był jeszcze bledszy) i zaczął mówić tak jakby sprawiało mu to ból albo coś. - Nie możesz wyjechać, przecież wiesz że to niebezpieczne, nie dasz rady sama się bronić w Los Angeles. Błagam, obiecuję, że nie będę się z nią już kłócił ale nie rób tego, nawet tak nie myśl.
- Ej, a może trochę wiary? Nela nie jest jakąś kurde księżniczką, umie o siebie zadbać.
- Bogowie! Przestańcie wreszcie!
No i zapadła taka niezręczna cisza.
- Wyjadę.
- Nela... - Nico wydawał się przerażony, zbladł (jeśli to w ogóle możliwe żeby był jeszcze bledszy) i zaczął mówić tak jakby sprawiało mu to ból albo coś. - Nie możesz wyjechać, przecież wiesz że to niebezpieczne, nie dasz rady sama się bronić w Los Angeles. Błagam, obiecuję, że nie będę się z nią już kłócił ale nie rób tego, nawet tak nie myśl.
- Ej, a może trochę wiary? Nela nie jest jakąś kurde księżniczką, umie o siebie zadbać.
- Bogowie! Przestańcie wreszcie!
No i zapadła taka niezręczna cisza.
Ciszę przerwał metaliczny
zgrzyt i łomot spadającego ze ściany Nico.
- Ała?
- To ty tam jeszcze wisiałeś?
- Nie no tak po prostu od czasu do czasu coś tak jakby mnie przeszywa w kościach, wiesz może co to?
- Nie mam pojęcia, ale jak chcesz to możemy o tym pogadać. - uśmiechnęłam się do niego, owszem kosztowało mnie to dużo wysiłku, ale chyba wyszło dobrze.
- Ale wy jesteście beznadziejni. - powiedziała Nela i wyszła z bliźniakami.
- Ała?
- To ty tam jeszcze wisiałeś?
- Nie no tak po prostu od czasu do czasu coś tak jakby mnie przeszywa w kościach, wiesz może co to?
- Nie mam pojęcia, ale jak chcesz to możemy o tym pogadać. - uśmiechnęłam się do niego, owszem kosztowało mnie to dużo wysiłku, ale chyba wyszło dobrze.
- Ale wy jesteście beznadziejni. - powiedziała Nela i wyszła z bliźniakami.
- Eee... chyba nie wyszło.
- Też tak sądzę, mogłeś się bardziej postarać.
- Ty też!
- Dobra nieważne.
- To co? Próbujemy się nie kłócić przy Kornelii? Do końca wakacji nie pozostało wile czasu, chyba damy jakoś radę?
- Niech będzie, ale jak walniesz jakiś głupi tekst to nie wiem czy będę w stanie się powstrzymać przed zdzielenia cię w łeb.
- Postaram się być ujmująco miły dla ciebie, ale bynajmniej nie ze względu na twój wdzięk i urok osobisty.
- Wal się.
- Wzajemnie. - uśmiechnął się uroczo i dodał – to co? Zawieszenie broni do końca wakacji?
- Stoi. - powiedziałam i zaczęliśmy wychodzić z areny.
- A tak między nami, jesteś pewna swojego zdrowia na umyśle? No wiesz mam na myśli, czy nie jesteś psychopatką?
- Nie, socjopatką. - puściłam do niego oczko i przyspieszyłam pozostawiając go w tyle. Korciło mnie żeby zobaczyć jego zaskoczony wyraz twarzy ale się powstrzymałam.
- Też tak sądzę, mogłeś się bardziej postarać.
- Ty też!
- Dobra nieważne.
- To co? Próbujemy się nie kłócić przy Kornelii? Do końca wakacji nie pozostało wile czasu, chyba damy jakoś radę?
- Niech będzie, ale jak walniesz jakiś głupi tekst to nie wiem czy będę w stanie się powstrzymać przed zdzielenia cię w łeb.
- Postaram się być ujmująco miły dla ciebie, ale bynajmniej nie ze względu na twój wdzięk i urok osobisty.
- Wal się.
- Wzajemnie. - uśmiechnął się uroczo i dodał – to co? Zawieszenie broni do końca wakacji?
- Stoi. - powiedziałam i zaczęliśmy wychodzić z areny.
- A tak między nami, jesteś pewna swojego zdrowia na umyśle? No wiesz mam na myśli, czy nie jesteś psychopatką?
- Nie, socjopatką. - puściłam do niego oczko i przyspieszyłam pozostawiając go w tyle. Korciło mnie żeby zobaczyć jego zaskoczony wyraz twarzy ale się powstrzymałam.
zajebiste c; policzkowanie Nica zawsze spoko >.<
OdpowiedzUsuńkiedy next ?
Następny rozdział jest w fazie pisania :-)
Usuń