(co do następnego rozdziału, to na razie przebywa on wyłącznie w cudownej przestrzeni zwanej mózgiem, a raczej mózgami naszymi :) dokładna treść nie jest jeszcze określona, jednak na pewno wykluje się z tego coś tak niesamowicie cudownego, że nie będziecie w stanie uwierzyć w cudowność tego tworu)
_______________________________________
Nico
Kim? Socio-co? No cóż to kolejny dowód na to że ona jest
stuknięta. Ruszyłem w stronę domku Hadesa, by rozpocząć
przygotowania do balu (wolę mieć to już z głowy).
Dobra, co jest potrzebne? No
właśnie... Co?
Może zapytam się Neli, pomyślałem. Jednak cóż, świat nie jest
piękny. Po drodze do domku Posejdona spotkałem Amelię.
- Smoking. - powiedziała bez chwili zastanowienia
.- Smoking. - powiedziała bez chwili zastanowienia
- Co? - zaczynam się o nią martwić.
- Kup sobie smoking.
- Po co mi smoking?
- Na bal, spodobasz się Kornelii.
- A-haaaa...?
- Czego jeszcze tu stoisz? No rusz się, zakupy czekają.
- Ale ja nawet nie wiem gdzie kupić smoking.
- O bogowie! To co ty właściwie wiesz?
- No w zasadzie...
- Nie mów, nie chcę wiedzieć. Choć. - pociągnęła mnie za sobą w stronę Wielkiego Domu.
- Na bal, spodobasz się Kornelii.
- A-haaaa...?
- Czego jeszcze tu stoisz? No rusz się, zakupy czekają.
- Ale ja nawet nie wiem gdzie kupić smoking.
- O bogowie! To co ty właściwie wiesz?
- No w zasadzie...
- Nie mów, nie chcę wiedzieć. Choć. - pociągnęła mnie za sobą w stronę Wielkiego Domu.
- Chejronie! Jesteś tu?! - krzyknęła ciągnąc mnie za sobą do
środka.
- W kuchni! Co się stało?
- Możemy wyjść na chwilę? - zapytała uprzejmie.
- Gdzie? No i po co?
- No wiesz musimy zrobić z Nico ciacho na bal.
- Garnitur, frak czy smoking?
- Smoking.
- Fakt, lepiej mu będzie w smokingu. -powiedział nasz... mentor mody?
- Nie chcę wam przeszkadzać, ale ja to wszystko słyszę. JA TU STOJĘ.
- W kuchni! Co się stało?
- Możemy wyjść na chwilę? - zapytała uprzejmie.
- Gdzie? No i po co?
- No wiesz musimy zrobić z Nico ciacho na bal.
- Garnitur, frak czy smoking?
- Smoking.
- Fakt, lepiej mu będzie w smokingu. -powiedział nasz... mentor mody?
- Nie chcę wam przeszkadzać, ale ja to wszystko słyszę. JA TU STOJĘ.
- A tak, faktycznie –
powiedział i uśmiechnął się do mnie – mucha czy krawat.
- Mucha. - powiedziała z dziwnym uśmiechem Amelia.
- Mucha. - powiedziała z dziwnym uśmiechem Amelia.
- No to lećcie,
powodzenia.
- Nie dziękuję. - oboje zaczęli się śmiać, a ja stałem osłupiały nie wiedząc co ze sobą począć. - No dalej, Aniołeczku. - pierwszy raz nie zabrzmiało to jak obelga.
- Nie dziękuję. - oboje zaczęli się śmiać, a ja stałem osłupiały nie wiedząc co ze sobą począć. - No dalej, Aniołeczku. - pierwszy raz nie zabrzmiało to jak obelga.
Muszę wam coś wyznać. Nienawidzę zakupów. To jest po prostu
straszne, to ciągłe przymierzanie, chodzenie, te skupione
spojrzenia Ami. Na pioruna Zeusa, to są tortury. Jak dziewczyny mogą
to lubić?
Po
piątym sklepie straciłem rachubę ile ich w sumie było, każdy
smoking wyglądał tak samo, w każdym czułem się dziwnie i za
każdym kolejnym miałem coraz bardziej dosyć. Po trzech godzinach,
które dla mnie były wiecznością, egzekucja dobiegła końca. Cel
został osiągnięty. Ami zaakceptowała mój ubiór i określiła go
jako całkiem dobry. Nie wiem co to oznacza ale zakładam że nie
wyglądam jak clown, albo jakieś inne monstrum.
Wróciliśmy
do obozu na godzinę przed kolacją. Byłem mega zmęczony, ale
chciałem jeszcze zobaczyć się z Kornelią. Poszedłem więc do jej
domku, niestety nie było jej tam. Chciałem iść i jej poszukać
ale stwierdziłem że poczekam na nią tutaj i położyłem się.
Wygląda na to że zasnąłem bo po jakimś czasie (mógłbym
przysiąc że to była minuta gdyby nie to że zegar wskazywał na
trzecią w nocy). Zaspany rozejrzałem się po pokoju i starałem się
przypomnieć sobie jak się tu znalazłem i dlaczego nie ma nigdzie
Neli. To pierwsze określiłem całkiem szybko jednak nie mogłem
sobie przypomnieć co się stało z Kornelią. Zacząłem wpadać w
panikę, no bo przecież groziła tym że wyjedzie, że wróci do Los
Angeles.
Zerwałem
się szybko i udałem się do siedziby strażników w lesie. Zacząłem
pukać do drzwi sypialni Marcka.
- Marck!
Pobudka! Wstawaj!
- Co jest? Co się dzieje? -
powiedział rzeczowym tonem.
- Kornelia uciekła.
- Kornelia uciekła.
- Jak to? Kiedy? Przecież
wiesz że nikt nie wejdzie ani nie wyjdzie z obozu bez wiedzy moich
strażników. Nikt nie zgłaszał żeby wychodziła.
- Nie wiem jak, mogła zawsze uciec przez plażę, w końcu nie zapominajmy że jest córką Posejdona.
- Jeśli tak to i tak jej nie znajdziemy. Ona może siedzieć teraz na dnie Atlantyku i spać razem z syrenkami!
- Ale nie koniecznie musi tak być, musimy ją znaleźć zanim coś jej się stanie. - starałem się go przekonać.
- Nie wiem jak, mogła zawsze uciec przez plażę, w końcu nie zapominajmy że jest córką Posejdona.
- Jeśli tak to i tak jej nie znajdziemy. Ona może siedzieć teraz na dnie Atlantyku i spać razem z syrenkami!
- Ale nie koniecznie musi tak być, musimy ją znaleźć zanim coś jej się stanie. - starałem się go przekonać.
- Dobra, daj mi chwilę
muszę się ubrać. - wyszedłem na zewnątrz i poczekałem chwilę na
Marcka.
- Może chodźmy po Ami, bo
wiesz że się wkurzy jak jej nie weźmiemy ze sobą – powiedziałem
mimo że wolałbym tego nie robić.
- Dobra, mam nadzieję tylko
że nie zacznie w nas rzucać nożami jak ją obudzimy.
Chwilę później już byliśmy przed domkiem Hekate. Zrezygnowaliśmy
z pukania żeby nikogo nie obudzić i weszliśmy do środka. Domek w
środku wyglądał nieco dziwnie, wszędzie były ślady po
magicznych pociskach i już wiedziałem że lepiej tu nie przebywać
kiedy któryś z mieszkańców się zdenerwuje. Zaczęliśmy szukać
Amelii. Przechodziliśmy cicho między łóżkami, sprawdzając gdzie
ona śpi jednak nigdzie jej nie było.
W pewnym momencie
usłyszeliśmy cichy śmiech dobiegający ze strychu. Szybko i jak
najciszej tam poszliśmy. Otworzyliśmy klapę prowadzącą na
poddasze i wspięliśmy się po drabinie, a tam... no cóż Ami i
Nela tarzały się po ziemi ze śmiechu.
- Co wam się stało? - zapytał pełen zdziwienia Marck.
- Nic takiego Anderson. Mógłbyś opuścić ten budynek? - powiedziała Nela starając się wyglądać poważnie, co nie do końca jej wychodziło bo co chwilę parskała śmiechem.
- Dlaczego? - zapytał zdezorientowany.
- Bo obniżasz IQ całego domu! HAHAHAHAHAHA! - obie zaczęły się śmiać jak obłąkane.
- Nie rozumiem – powiedziałem.
- Napisz to sobie na koszulce! - wyrechotała Amelia i zaczęła się razem z Kornelią śmiać jeszcze głośniej (jeśli to w ogóle możliwe).
- Jak możecie być takie niepoważne? Nela, myślałem że uciekłaś. Bałem się o ciebie! Nie mogłaś chociaż zostawić kartki z wiadomością gdzie jesteś?
- Przecież jak byłam w domku to ci mówiłam, że idę na maraton Sherlocka, nie wydawałeś się zbytnio przytomny ale przytaknąłeś że przyjąłeś do wiadomości więc nie rozumiem o czym ty do mnie mówisz.
- Ty mi coś mówiłaś?
- Co wam się stało? - zapytał pełen zdziwienia Marck.
- Nic takiego Anderson. Mógłbyś opuścić ten budynek? - powiedziała Nela starając się wyglądać poważnie, co nie do końca jej wychodziło bo co chwilę parskała śmiechem.
- Dlaczego? - zapytał zdezorientowany.
- Bo obniżasz IQ całego domu! HAHAHAHAHAHA! - obie zaczęły się śmiać jak obłąkane.
- Nie rozumiem – powiedziałem.
- Napisz to sobie na koszulce! - wyrechotała Amelia i zaczęła się razem z Kornelią śmiać jeszcze głośniej (jeśli to w ogóle możliwe).
- Jak możecie być takie niepoważne? Nela, myślałem że uciekłaś. Bałem się o ciebie! Nie mogłaś chociaż zostawić kartki z wiadomością gdzie jesteś?
- Przecież jak byłam w domku to ci mówiłam, że idę na maraton Sherlocka, nie wydawałeś się zbytnio przytomny ale przytaknąłeś że przyjąłeś do wiadomości więc nie rozumiem o czym ty do mnie mówisz.
- Ty mi coś mówiłaś?
- Oczywiści że tak.
- Ale... ja nic nie
pamiętam!
- To już twój problem.
- Nie mogłaś zostawić mi jakiegoś liściku?
- Genialne – powiedziała jakby nagle zafascynowana Ami.
- Ale, co?
- Liścik. To jest genialne!
- Nie mogłaś zostawić mi jakiegoś liściku?
- Genialne – powiedziała jakby nagle zafascynowana Ami.
- Ale, co?
- Liścik. To jest genialne!
- Naprawdę?
- Nie. Ty tylko genialnie udajesz idiotę Anderson.
- Przed chwilą to ja byłem Andersonem – powiedział Marck.
- Tak ale teraz jest nim Nico ponieważ tak.
- Ponieważ tak?
- Tak.
- Nadal nie rozumiem – powiedziałem starając się pojąć co się dzieje.
- To będzie na plecach koszulki. - Powiedziała Nela i znów zaczęły tarzać się po ziemi.
- Nie. Ty tylko genialnie udajesz idiotę Anderson.
- Przed chwilą to ja byłem Andersonem – powiedział Marck.
- Tak ale teraz jest nim Nico ponieważ tak.
- Ponieważ tak?
- Tak.
- Nadal nie rozumiem – powiedziałem starając się pojąć co się dzieje.
- To będzie na plecach koszulki. - Powiedziała Nela i znów zaczęły tarzać się po ziemi.
- One się urżnęły czy
co?
- Nie wiem i chyba wolę nie
wiedzieć co im zaszkodziło – powiedział strażnik i razem
zeszliśmy na dół. - One są jakieś... dziwne.
- Witaj w moim świecie
stary.
No ok rozdział może być ale kiedy prześlecie go z mòzgòw na bloga bo jadnak 2 mies to wystarczający okres czasu. No więc zapomniałyście
OdpowiedzUsuń*komge
Własnie dodałam, właściwie to był już gotowy od jakiś dwóch dni, jednak zapominałam go dodać :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz i błagam o więcej :) to na prawdę pomaga i motywuje do twórczości, i nawet jeśli to mają być niepochlebne komentarze to zostawiajcie je, błagamy!! O:)