Zeus zabrania!!!grzmot.ogg

Muahahahahaha xDD

Muahahahahaha xDD

środa, 8 stycznia 2014

Rozdział 3

Hejo! Jest nowy rozdział i drobna zmiana w akcji? Erza została przemieniona w córkę Apolla. I to tyle... Bardzo proszę o komentarze :)
___________________________________________________________________


Mroczny

Niby fajnie jest sobie strzelić drzemkę w środku dnia w cieniu wierzby, no przynajmniej większości istot żyjących. Mi też ale nie tym razem. Herosi mają podczas snu bardzo często wizje, a mi ... mi się śniły wspomnienia najpierw te miłe i radosne, potem pośrednie trwały one krótko ale na końcu śniły mi się wspomnienia bolesne i smutne, wręcz dobijające. Czułem jakby przez sen, ktoś wbijał mi miliony sztyletów w serce, potem je wyciągał i znowu  zpowrotem wbijał, a najgorsze było to, że mimo chęci nie mogłem się obudzić. To bolało mnie najbardziej, przeżywałem 9 lat mojego życia od nowa i nie po kolei... To było straszne, czułem się jakby ktoś odbierał mi moje ukochane pączki, a nikt nie ma do tego prawa. Kiedy wreszcie się obudziłem był czas ogniska, poleciałem więc tam nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. Wylądowałem przy ognisku i z mętną miną, poczłapałem do Rachel, chciałem ją spytać o ten mój głupi sen.
- Hej... Rachel - zagadnąłem
- Witaj, Mroczny! - musiała zobaczyć moja minę – Co się stało?
- No... Ja.. Ja mam mały problem możesz mi pomóc?
- Oczywiście – wyrocznia wstała i poszła ze mną na skraj lasu – a zatem o co chodzi przyjacielu?
- Bo ja miałem dzisiaj sen... który składał się z wszystkich moich wspomnień i najpierw było fajnie takie miłe wspomnienia, a potem te trochę gorsze, a na końcu.... - bałem się dokończyć to zdanie więc RED dokończyła je za mnie
- te które sprawiają, że cierpisz – przytaknąłem
- czy to coś może znaczyć?
- raczej tak, możliwe że twoje sny to wizje przyszłości, może ona być albo szczęliwa powodująca uśmiech i ból brzucha od śmiechu… albo bardzo smutna w której będziemy płakać -stwierdziła- ale pamiętaj, że przyjaciele zawsze będą z tobą. Porozmawiaj o tym z Percy'm, Ann, Kornelią, albo Nico, któreś z nich może ci pomóc, a puki co się nie martw i się uśmiechnij. Jak coś jeszcze będzie się działo to wiesz gdzie mnie szukać. A i to dla ciebie na poprawę humoru. - obdarzyła mnie promiennym uśmiechem i dała pączka. Zjadłem go bardzo łapczywie. Taki pyszny. Z musem czekoladowym. MNIAM!!!!!!!! Tak pączki zawsze poprawiają mi humor. Ciesze się, że mam w obozie takich przyjaciół, na których mogę polegać. Spojrzałem w stronę
ogniska, Nela, Ann, Percy, Rachel, Nico, Clarisse wszyscy moi przyjaciele tam siedzą... O zaczęli piec pianki! Podszedłem do córy Posejdona, rozmawiającej z Annabeth:
- Kornelia... - mówiąc to trąciłem ją nosem – Jak tam życie mija?
- Hej Mroczny, na razie dobrze, a co u ciebie? - rzekła uśmiechając się
- Nie wiem, chyba nic....
- Czemu? Coś się stało?
- Nieważne
- Ważne przecież ty prawie płaczesz! - poważnie aż tak po mnie widać?- Powiedz mi o co chodzi może ci ulży...
- Dobra ale nikomu nie mów proszę...
- Obiecuje – przysięgłą córka Pana Mórz i Oceanów
- Wsiadaj... - powiedziałem – Coś ci pokaże! - morskooka wsiadła na mnie i już po chwili szybowaliśmy po niebie w stronę mojego źródełka. Las, wieczorem topiący się w czerwono-pomarańczowych promieniach
wjeżdżającego za horyzont samochodu Apollina, wyglądał tak pięknie... Kiedy wylądowaliśmy przy źródle, słońce nabrało koloru włosów Erzy (wiśniowo-czerwony). W wodzie odbijały się te ciepłe promienie, którym udało się przebić między gąszczem drzew, nadając temu miejscu, taki magiczny, ciepły i spokojny nastrój. Nela zsiadła ze mnie...
- Mroczny? Gdzie my jesteśmy? - zapytała oczarowana
- Witaj w świecie Mrocznego!
- Tu.. Tu jest pięknie, jak odkryłeś to miejsce
- To nie ja je znalazłem – odpowiedziałem patrząc na swoje odbicie w źródełku
- A więc kto?
- .... E-Erza
- Kto to? Znam ją?
Nie jej już nie ma w obozie rok przed tym jak przyszedł do nas Percy – i zanim porwał mnie Luck- to było około 9 lat temu...
- Hym... Erza... Ann mi coś o niej wspomniała. Chyba... Była córką Apolla i z tego co mi jeszcze mówili o niej obozowicze, budziła grozę samym spojrzeniem, czy to wszytko prawda?
-Tak, jakby  spojrzeniem można było zabić, to wielu by z jej "oka" zginęło, a do tego była moją najlepszą przyjaciółką. - nagle w koło mojego odbicia pojawiła się ośmioletnia Erza, po czym zniknęła, to tylko moja wyobraźnia… tak bardzo za ną tęsknię…
- Kiedy ona "zniknęła" z obozu?
- Jak miała 8 lat zabrał ją stąd jej ojciec... Wziął ją do Europy... - znowu nie mogłem zapanować nad łzami, które spadły do źródełka mącąc jego gładką powierzchnie
- Tęsknisz za nią. - skinąłem tylko głową i zapatrzyłem się w swoje odbicie – To... Czemu jej nie odwiedziłeś w Europie?
- Chciałbym ale nie mogę... To są dzikie tereny... nigdy nie wiadomo co się tam może stać....
- I co z tego!!! Ona pewnie też za tobą tęskni!!! Jest twoją przyjaciółką!!! I jeśli boisz się lecieć sam to ja tam polecę z tobą!!!
- Masz racje.... Naprawdę chcesz lecieć ze mną?
- Pewnie, że chce... Wiesz co Mroczny? - zapytała siadając obok mnie na trawie
- hym???
- Myślałam, że zaczniesz krzyczeć, że się nie boisz, a ty powiedziałeś, że mam racje... Dlaczego? - milczałem przez dłuższą chwile składając moje myśli w jakieś sensowne zdanie... – Dlaczego?- powturzyła, ale tym razem było to myślenia ma głos a nie pytanie do mnie.
- Bo... Nie ma pegaza, herosa, śmiertelnika, który by się czegoś nie bał... nawet bogowie się czegoś boją ale oni się do tego otwarcie nie przyznają, żeby nie było....-urwałem na chwile-..... Ja nie boje się tam polecieć... Nie boje się tego co tam mogę spotkać...
- Więc... czego się boisz? – Zapytała łagodnie.
- ...Tego, że ona mnie nie pamięta... że mnie już nie lubi... że nie tęskni… że nie chce już tu nigdy wracać… że ma dosyć życia po „herosowemu“… taa… właśnie tego się boję i to dla tego, tam nie poleciałem... bo nie starczyło mi odwagi. - milczała ale ja wiem, że ona rozumie, że wie jak to jest.
- Nie martw się, na pewno cię pamięta. – Uśmiechnęła się jednak w jej oczach nie było uśmiechu. – Ciebie nie da się zapomnieć.
Posiedzieliśmy jeszcze chwile i podwiozłem ją pod jej domek, a sam poszedłem do stajni i usnąłem myśląc, kiedy odwiedzę Erzę....
Obudziłem się rano w świetnym humorze, wyleciałem ze stajni i poszybowałem prosto do wielkiego domu. Tam zobaczyłem Chejrona ze zmartwioną miną.
- Witaj Mroczny, właśnie miałem iść cie szukać...
- To nie ja!!!
- Co to nie ty?
- Cokolwiek się stało to nie moja wina...
- Owszem nie twoja... Przyszedł do ciebie list... konkretnie od ojca Erzy. - centaur podał mi list, jakoś otwożyłem koperte i zacząłem czytać na głos, kiedy czytałem ten przeklty list zacząłem płakać. To co tam było napisane, sprawiło, że serce, które przez 9 lat naprawiali moi przyjaciele znowu pęłkło na milion kawałków
- Nie... to nie może, być prawda... - szepnąłem - Chejronie powiedz Korneli, że to, co wczoraj wieczorem ustawiliśmy jest już nieważne.... - powiedziawszy to i wyleciałem z wielkiego domu, tym razem poleciałem nie nad źrudełko, nie do stajni, lecz w sam środek lasu. I w nadziei, że nikt nie wie, gdzie jestem zacząłem płakać jak małe dziecko. Przeczytałem list jeszcze raz i go zniszczyłem, te słowa "Ona, ona zginęła... Napadł ją jakiś potwór. Nieżyje." To jedno z ostatnich zdań sprawiło, że coś we mnie pękło. Jestem taki głupi!





















Kornelia

Szłam do wielkiego domu z Percym i Ann, było już po śniadaniu. O dziwo nie widziałam dzisiaj jeszcze Mrocznego, co jest dziwne bo normalnie przylatywał i błagał o pączki, a dzisial nic. Weszliśmy do budynku stał tam Chejron z miną skazańca
- Witajcie
- Hejka, Chejronie! - powiedzieliśmy zgranym chórkiem.
- Kornelio... Mroczny prosił, żeby przekazać, że to co wczoraj wieczorem ustaliliście jest już nieważne....
- Dlaczego? I tak w ogule to gdzie on jest?
- Nie mam zielonego pojęcia...
- A co się stało? Bo widziałem jak z prędkością światła gdzieś leciał. - rzekł mój brat
- Widzicie… do Mrocznego przyszedł dziś list od ojca Erzy. Okazało się , że… ona zginęła...
- O, nie.-powiedziała córka Ateny – musi być załamany. Przecież to była jego najleprza przyjaciółka od kiedy pamiętam. Biedak.
Nagle Perseusz wstał
- Co sie dzieje? - zapytałam
- Musimy go znaleźć...
- Nic mu się przecież nie stanie to dzielny peg... - urwałam widząc mine mojego brata
-Ty nie rozumiesz... Co prawdza tylko raz w życiu widziałem jak był załamany...
- I co z tego? Czego nie rozumiem.
- Daj mi dokończyć. Ale mi chodzi o to, że w tym stanie nie ma możliwość walki, czy chociażby nawet obrony. Innymi słowy tak jakby łatwo go będą mogły zabić potwory.
- O nie! – W mojej głowie kotłowały się myśli. Mroczny, rozpacz, strata… i lęk przed tym co się mu może stać - Musimy go zanaleźć.
- Pewnie jest gdzieś w środku lasu... - powiedziała Annabeth
W mojej głowie pojawiła się myśl. Nico. On go znajdzie, przecież potrafi podróżować cieniem, nie? On znajdzie Mrocznego w kilka chwil.
- Nico.- wyszeptałam prawie niesłyszalnie.
- Co? – zapytał opryskiliwie mój braciszek.
- Hmm? Nie, nic. Tylko głośno myślę.
Percy spojrzał na mnie krzywo i odwrócił wzrok.
Jak go przywołać? Co zrobić żeby syn hadesa tu się znalazł? Nigdy nie sądziłam że będę go potrzebowała. W ogóle Kornelia, co ty robisz?! Przecież sama znajdziesz Mrocznego! No pewnie! Tylko… tylko gdzie mam szukać? Och! Dlaczego to takie skomplikowane? Muszę zacząć coś robić. Postanowiłam, że najpierw pójdę do źródełka, może tam o jest. Odwróciłam się żeby odejść i już stałam na trawie kiedy poczułam szarpnięcie za nadgarstek.
- Gdzie ty idziesz?- no oczywiście Percy. – Chcesz się sama szlajać po lesie?
- Nie szlejać tylko szukać Mrocznego, a tak w ogóle to mnie puść bo to boli.
- Ojoj, przepraszam waszą wysokość.
- Percy! Jak ty się zachowujesz?!- Ann spojrzała na niego wzrokiem bazyliszka.
- No co?- zrobił potulną minkę
- Jajo! Nie poznaję ciebie! Idź się może prześpij albo coś. Ja idę z Nelą szukać Mrocznego a ty w tym czasie… zrób coś z sobą. –odwróciła się od osupiałego chłopaka i pociągneła mnie za sobą.
- Przepraszam za niego, czasami mu odwala.
- Nie no… spoko, nic się nie stało. Mój rodzony brat też nie był dżentelmenem. – uśmiechnełam sie na to wspomnienie, ale zaraz potem uświadomiłam sobie jak dawno go nie widziałam… jak dawno nie byłam w domu… a może to tam, to już nie jest
mój dom? Może ja już nie należę do zwykłego świata? Teraz to Obóz jest moim domem. Wszyscy mnie tu znają i (przynajmniej w większości) szanują. No dobra, te rozmyślania muszą poczekać, teraz ważny jest Mroczny, tak teraz muszę go znaleźć i to szybko zanim mu się coś stanie.
Razem z córką Ateny poszłam do domku Posejdona po łuk i kołczan, a później do domku Ann żeby wzięła to co potrzebuje i ruszyłyśmy razem do lasu.
- No dobra. Hmm… wiesz gdzie mógłby być?
- Myślę że możnaby poszykać nad źródełkiem. – Annabeth spojrzała na mnie dziwnie. – Nigdy tam nie byłaś?
- Yyy… nie?
- To żeby się nie zgubić to może idźmy wzdłuż strumienia aż dojezemy do TEGO miejsca.
- Ok.
I nic więcej nie mówąc ruszyłyśmi szybkim marszem w górę leśmej rzeczki. W pewnym momenci mój mózg przeszedł na automat i przestałam zwracać uwagi na otoczenie tylko pogrążyłam sie swoich myślach. Mroczny, śmierć Erzy, źródełko, potwory w lesie. Potwory, walka, bezbronność, Nico. Nie! Nie mogę teraz o nim myśleć. Nie teraz. A może wypytam Ann o niego? Nie, to zły pomysł. Ona na pewno ma swoje problemy, nie powinnam jej dokładać swoich. Starałam się jakoś utrzymać i nie wpuścić myśli o Nico do mojej głowy ale to było bardzo trudne więc w końcu się poddałam i pozwoliłam myślą krążyć. Idąc równym tępem w głową w odłokach nie zauważyłam wielkiego korzenia wyrastającego z ziemi i wywruciłam się boleśnie zdzierając konalo.
- Aaa! Kurrrrrrrrczę!!! – nic. Cisza wokoło.- Ann?... Ann!!... Annabeth! To nie jest śmieszne! – nic. Cisza. Słychać tylko szum wody i liści. Szybko się otrzepałam i wstając nałożyłam strzałę na cienciwę. Coś było nie tak.- Annabeth?- Nadal nic. Co się mogło stać? Och! Oczywiście! Ty głupia dziewczyno! Musiałaś o nim mysleć? Nie mogłaś się powstrzymać? Teraz masz.
Co robić? Wracać? Czekać? Iść dalej? Może Ann idzie z tyłu w czapce niewitce i obstawia tyły bo już jakiś czas temu zorientowała się że coś może nam zagrażać i to jest tylko połapka na potwory dla których samotna heroska w środku lasu to jak posiłek podany na srebnej tacy? Chwila… muszę się zastanowić… Muszę iść dalej, znaleźć Mrocznego. Ale co z nią? Czy da sobie radę? Och w to nie wątpię, jest świetna jeśli chodzi o walkę wręcz, no i ma też ze soba niezawodną inteligencję i spryt. Tak, ona da sobie radę ale co z moim ukochanym pegazem? Muszę iść. Ruszyłam w górę strunienia, tym razem nie pozwalając sobie na bujanie w obłokach. Wyczuliłam zmysły, a w szczegulności słuch który prawie nigdy mnie nie zawodził na grach terenowych i podczas samotnych wędrówerk w las. Strzała na cięciwie była gotowa do strzału w każdej chwili. Po jakiś 15 może 20 minutach dotarłam na miejsce, ale tutaj było pusto. I o robić?! Zaczełam popadać w panikę. Byłam sama wśordku lasu bez pomusłów gdzie może się teraz znajdować mój najlepszy przyjaciel, a do tego dręczona poczuciem winy z powodu Annabeth. No tak, życie w obozie nie jest beztroskie i lekkie, przekonałam sie o tym już dawno ale nigdy nie czułam się tak niespokojnie jak teraz. Myśl logicznie, gdzie byś posz… poleciała gdybyś była Mrocznym a twoje serce właśnie rozpadłoby się na milion kawałeczków? Daleko. Tam gdzie mnie nikt nie najdzie, gdzie będę mogła w spokoju rozpaczać i gdzie nikt nie usłyszy mojego szlochu. No tak ale to może byś wszędzie. Potrzebuję pomocy, i to szybko. No… dobra, może to głupioe ale spróbować nie zaszkodzi, nie?
- Nico!- bogowie ale to głupie!- Nico… słyszysz mnie? Nico…- no to koniec… jesteś skończoną idiotką która stoi sama pośrodku lasu woła jakiegoś kolesia. Jak wrócę do obozu bez Mrocznego ani Ann to Percy dokona publicznej egzekucji… może sytułacja jest beznadziejna ale nie aż tak żeby umierać, jest jeszcze nadzieja.- Nico! Proszę! Pomóż mi!- i wtedy jakby nigdy nic wychodzi z cienia hadesowy syn we własnej osobie! A ja co robię? Rzucam się mu w ramiona. Dobra to było głupie ale byłam tak roztrzęsiona że jakbym za chwile kogoś nie przytuliłam to bym się chyba rozpadła na małe kawałeczki.
- Już… spokojnie… przepraszam że to trwało tak długo ale musiałem się wydostać… musiałem coś szybko załatwić. – objoł mnie i zaczął głaskać czule po plecach bo wiedziął że to mnie uspokaja… po chwili mój stan sie… unormował i póściłam go. Staliśmy na przeciw siebie nie wiedząc co powiedzieć. W jego oczach widziałam troskę pomieszaną z bólem. Zaczełam się zastanawiać co mu może sprawiać tak dotkliwy ból że nie jest w stanie go powstrzymać i jest on tak widoczny… przecież on doskonale potrafił ukrywać wszystkie uczucia. W końcu przerwał tą kłopotliwą ciszę pytaniem:
- Co się stało że mnie wezwałaś?
Opowiedziałam mu w skrócie co się stało. O Mrocznym, Ann i o powodzie mojej wyprawy czyli o liście od ojca Erzy. On wysłuchał potakując głową w odpowiednich momentach i z wielką uwagą. Gdy skończyłam przytulił mine na krótko ale tym razem nie był to czuły uścisk tylko coś w stylu „Rozumiem że jest to la ciebie przykre i bolesne.“ Po chwili mnie puścił i przez jakiś czas wpatryał się w otoczenie myśląc intensywnie. Ja zaczełam mu się uwarznie przyglądać i zauważyłam kilka zmian… jego cera była chorobliwie blada, poloczki zapadły się nieco, a oczy przybrały dziki wyraz. Było w nim coś obcego, to już nie był Nico który mnie bronił wtedy, po raz pierwszy w Los Angeles. Z zamyślenia wyrwały mnie słowa które z początku docierały jakby z bardzo daleka.
-…. Cieniem czy wolisz żebyśmy szli?
- Co…? Przepraszam, zamyśliłam się.
- Musimy przeszutać prawie cały las. Czy pozwolisz że będziemy podróżować cieniem czy wolisz żebyśmy szli? – uśmiechnął się blado, jednak nie był to wyraz szczęścia a raczej coś w stylu troski i dodania otuchy.
- Chyba szybciej będzie cieniem…- nie wiedziałam co powiedzieć, ta sytuacja była trochę… bardzo kłopotliwa.
- No tak, ale jeśli wolisz iść to dotrzymam ci towarzystwa.
- Chcę jak najszybciej znaleźć Mrocznego.
- Dobrze. Wolisz robić mniejsze skoki, czy szybciej dłuższe odległości?- wziełam głęboki oddech mając nadzieję że to mi pomoże, ale oczywiście pomogło tyle co aspiryna na zaburzenia psychiczne.
- Szybciej.
- Okey.- podszedł do mnie i dał do zrozumienia żebym go objeła.- Zamknij oczy.-wyszeptał jeszcze i zaczeła się potworna przejażdżka. Zimno i ciemność. Jedyne co w tej chwili było pewne to on. Jego ramiona trzymały mnie przy życiu. Znów usłyszałam szum drzew i otworzyłam oczy. Byłam w lesie, to jedyne co mogłam stwierdzić bo w ogóle nie poznawałam tego miejsca. Puściłam Nico i obróciłam się. Pięć metrów ode mnie stał opierając się o drzewo Mroczny. Prawdę mówąc nie wyglądał jak on. W tej chwil była to kupka nieszczęścia na czterech nogach i ze skrzydłami. Powoli zaczełam sie do niego zbliżać.
- Mroczny?... hej chłopie?-zdobyłam się na lekki usmiech chociaż chciałam się rzucić żeby przytulić go i płakać razem z nim. Wiedziałm, że nie mogę teraz pokazać że też jestem załamana, musiałam być sila żeby go wesprzeć. – jak tam samopoczucie?
- A…a ja..ak myy…ślisz?- powiedział ledwo łapiąc powietrze i szlochając straszliwie- bee…znadzi…dziej...jnie.
Przytuliłam się do jego szyji i starałam się ze wszystkich sił nie rozpłakać.


3 komentarze:

  1. Super! <3 biedny Mroczny :'( Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy tylko ja mam to napisane czarno na szarym?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nic nie widzialam bo na szarym bylt czarne litery i nie mogla. Ale sie udalo.
    Jest super.
    Macie talent
    Pozdrawiam
    Dżerrka

    OdpowiedzUsuń